Kalwińskie geny

holandia szkolaRozmowa z Janem van den Hurkiem, nauczycielem w St. Odulphuslyceum, w Tilburgu, jednym z czołowych liceów w Holandii.

Według badań Holendrzy są najlepiej posługującym się językami obcymi narodem w Europie 86 procent osób zna jakiś język obcy. Skąd tak wysoka liczba?

Jan van den Hurk: Przypuszczam, że jest to nawet więcej niż 86 procent. Oczywistym powodem tego stanu rzeczy jest to, że nauka języków obcych od lat jest obecna w szkołach.

Holandia jest małym krajem, ale jej zagraniczne wpływy równają się wpływom krajów, których języki są o wiele bardziej popularne. Chcąc utrzymać ten stan rzeczy, po prostu musimy uczyć się języków obcych, ponieważ niewiele osób na świecie chce uczyć się holenderskiego.

Na studiach ekonomicznych kładzie się potężny nacisk na ich naukę, głównie niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego, a ostatnio nawet chińskiego.

A co z angielskim?

Angielskiego naucza się już na poziomie podstawowym. Poza tym więcej handlujemy z krajami, których języki wymieniłem. Więcej osiągamy, posługując się językiem kraju, z którym robimy interesy.

Jak wiele godzin poświęca się językom obcym w holenderskich szkołach?

Obecnie od dwóch do czterech godzin tygodniowo, w zależności od poziomu zaawansowania. Według planu, który niebawem zacznie być wdrażany, uczniowie zarówno HAVO (pięcioletnia szkoła przygotowująca uczniów do dalszej edukacji), jak i VWO (sześcioletnia szkoła przygotowująca uczniów na uniwersytet) będą mieli 15 godzin angielskiego w tygodniu.

Na jakie aspekty nauki kładzie się szczególny nacisk?

W odróżnieniu od moich szkolnych lat, kiedy nauka polegała na przyswajaniu słówek i struktur gramatycznych, obecnie główny nacisk kładzie się na mówienie. Lecz w takim podejściu również tkwią pułapki. Uczniowie nie przejawiają zainteresowania nauką idiomów czy gramatyki, sądząc, że nie jest to niezbędne, aby się porozumieć. Przez to ich język często bywa ułomny.

Jaka jest rola nauczyciela i ucznia w procesie nauczania w Holandii?

W obecnym systemie główna odpowiedzialność za proces nauki spada na uczniów. Otrzymują jasne zadania oparte na książkach i innych materiałach i pracują nad nimi. Bardzo często nauczyciel jest obecny na lekcji tylko po to, aby udzielać drobnych wskazówek lub pracować z poszczególnymi uczniami.

Czy taki system zwalnia nauczyciela z odpowiedzialności również za wyniki?

Skądże! To, że kładzie się nacisk na aktywność uczniów, nie oznacza, że nauczyciel może spocząć na laurach. Jest on odpowiedzialny nie tylko za wyniki swoich uczniów, ale także po części za wszystkich uczniów w szkole. Oprę się na przykładzie języka, którego sam uczę. Wszystkie szkoły w Holandii mają po kilku nauczycieli angielskiego. Oni tworzą tak zwany departament językowy, którego zadaniem jest podejmowanie decyzji dotyczących podręczników, materiałów dodatkowych oraz strategii nauczania dla wszystkich nauczycieli. Oprócz tego nauczyciel jest nieustannie monitorowany poprzez porównywanie wyników swoich i innych nauczycieli, okresowe rozmowy z dyrekcją, a także niezwykle skuteczny system oceniania nauczycieli przez samych uczniów za pomocą wypełnianych na komputerze kwestionariuszy. Oceny wystawiane nauczycielom przez uczniów okazują się zdumiewająco szczere i pomocne.

Czy państwo realizuje jakąś strategię wspierania nauki języków obcych?

Nie mam pewności, czy jest to świadome działanie, ale w Holandii zagraniczne filmy zawsze puszczane są w oryginalnej wersji, z napisami po holendersku, co jest o wiele lepsze niż bezsensowny system dubbingu w Niemczech lub jeszcze gorszy polski system, w którym ponury głos tłumaczy, co się dzieje na ekranie. Wielu naszych uczniów przyznaje, że dużo korzysta z takich filmów, szczególnie na kanałach typu Discovery, gdzie porusza się wiele interesujących dla nich tematów.

Jaka jest Pańska opinia na temat nauki języków w polskich szkołach?

Wiem, że polskie licea przykładają coraz większą wagę do ich nauki. Mam bardzo dobrą opinię o rezultatach, jakie osiągają na tym polu. Uczniowie są bardzo mocno zmotywowani do nauki, szczególnie teraz, kiedy rzeczywistość tak bardzo się zmienia i świat leży u ich stóp.

Jednak przyzna Pan, że różnica poziomów pomiędzy Holandią a Polską jest olbrzymia. Jakie są przyczyny takiej sytuacji?

Oprócz tego, że mamy o wiele dłuższą tradycję nauki języków obcych, sądzę, że polskie szkoły, na przykład w przypadku języka angielskiego, wciąż bardzo polegają na angielskich kursach opracowanych przez angielskich ekspertów. My profilujemy kursy i książki pod kątem holenderskich uczniów, poruszając sprawy, które dotyczą ich bezpośrednio. To znacznie pomaga.

Mając do czynienia z wszechobecną znajomością języków obcych wśród Holendrów podczas mojej wizyty w Waszym kraju, byłem skłonny przypuszczać, że to sprawka jakiegoś ukrytego genu, którego my, Polacy, być może nie posiadamy.

Być może to jakieś kalwińskie geny, które każą nam być skromnymi i oddanymi również nauce języków obcych.

Jeśli zaś chodzi o sprawy genetyczne, to widzę w nich dużą szansę również dla was, Polaków. Podobnie jak my jesteście narodem urodzonych handlowców i kiedy zrozumiecie, że język równa się zysk, poczynicie szybki postęp. Podczas jednej z polsko-holenderskich wymian młodzieży spotkałem ojca jednego z uczniów, który handlował butami ze swoich dwóch fabryk w prawie całej Europie oprócz Holandii. Kiedy go zapytałem, dlaczego omija Holandię, odpowiedział: Nie zrobiłbym u was żadnych pieniędzy. W kwestiach interesów jesteście tacy sami jak my.